sobota, 20 kwietnia 2024

Ciekawostki portugalskie, czyli Curiosidades portuguesas


"powszechna interpretacja mówi, że zielony symbolizuje nadzieję, natomiast czerwony – krew przelaną przez tych, którzy bronią państwa"

 

1. W Portugalii, tak jak w Hiszpanii, w starych domach nie ma kaloryferów.  Grube mury trzymają temperaturę i nawet w ciepłe dni w mieszkaniach jest zimno. Na lizbońskiej kwaterze były pakiecie dwa grzejniki elektryczne.  W Porto dopiero drugiego dnia odkryliśmy, że można dogrzewać klimatyzacją.

 

2. W oknach raczej nie ma firanek. Są za to grube rolety, albo drewniane okiennice, które robią absolutną ciemność w nocy. 

 

3. Oprócz wąskich schodów, są wąskie korytarzyki w mieszkaniach, wąskie uliczki, w które czasami można wjechać tylko rowerem, albo motocyklem. Niskie drzwi. Małe wanny.

 

Może wynika to z tego, że:

4. Portugalczycy są w większości niscy, szczególnie ci ze starszych roczników. Zarówno kobiety jak i mężczyźni. Często czułam się wśród nich duża!

 

5. Na obrzeżach Porto, przy plaży Matosinhos, faluje i powiewa olbrzymia instalacja  zaprojektowana przez amerykańską plastyczkę Janet Echelman. "Rzeźba" składa się z 36-ciu sieci rybackich, specjalnie plecionych.


6. Jest tam dużo kotów. Pańskich i bezpańskich. na ulicach widzieliśmy poustawiane różne budki i domki kocie, miseczki z jedzeniem i wodą.

"Powitalny " kot lizboński - zrobiony z odpadów, w pobliżu dworca kolejowego
 

7. Większość ulic pokryta jest kostką brukową. Ładnie wygląda, w czasie deszczu jest niebezpiecznie śliska i w ekspresowym tempie niszczy podeszwy butów.

8. W Porto znajduje się jedna z najpiękniejszych księgarni świata. Kolejki  w oczekiwaniu na wstęp są nawet dłuższe niż do żółtego tramwaju. Więc nie weszliśmy do niej, ale byliśmy w innej świetnej księgarni na terenie LX Factory w Lizbonie.

"LX Factory to interdyscyplinarna przestrzeń w Lizbonie, w dzielnicy Alcantara (pod mostem 25 Kwietnia), w której na jednej przestrzeni spotkać można różnego rodzaju działania artystyczne i artystów (od street art po szeroko rozumianą sztukę współczesną), desginerów i ich pracownie oraz sklepy, przestrzeń coworkingową,w której spotkać można cyfrowych nomadów z całego świata, smaczne kawiarnie, modne restauracje, niebanalne bary."

Brzmi, jak opowieść o łódzkim Piotrkowska OFF? Takie właśnie jest.

LX Factory powstała na terenie dawnego kompleksu fabrycznego.

 

 
9. Mimo działającej sygnalizacji świetlnej na ulicach miast większość pieszych jej nie przestrzega.
Przechodzenie przez ulicę przy czerwonym świetle, to prawie norma 

10. W Portugalii znajdziemy najdłuższy most w całej Europie. Zlokalizowany jest on na obrzeżach  Lizbony i ma aż 17 kilometrów długości. Jest to most nad Tagiem.

Fascynujące jest to, że początek mostu "zakotwiczony" jest głęboko w mieście i wisi nad ulicami.



11. Herbatę pije się tu na bolący brzuch. Powszechnie pije się kawę. I wodę oczywiście.


12. Narodowym symbolem Portugalii jest kogut z Barcelos, o którym opowiada legenda.

"Podobno pewnego dnia w miejscowości Barcelos oskarżono przyjezdnego pielgrzyma o poważne przestępstwo.

Ponoć skazano go na śmierć przez powieszenie na szubienicy.

Pielgrzym, doprowadzony przed oblicze pałaszującego kolację sędziego, powiedział:

– Jestem niewinny i w dowód mojej niewinności leżący tu upieczony kogut zapieje wraz z nadejściem świtu.

Zwyciężył przesąd, sędzia nie tknął koguta. Tego dnia pielgrzyma nie powieszono.

Rano kogutowi zaczęły rosnąć pióra, po czym wstał i głośno zapiał.

Mówi się, że od tamtej pory Portugalczycy wierzą w cuda."




Bo też cuda się zdarzają. W przeciwnym wypadku nie poleciałabym do Portugalii :)


 

Joda w podróży

 


Kto wie, kim jest Joda, ten wie.

Kto nie wie, ten ma zonka.

 

 
Ruszamy. Pociąg relacji Łódź - Warszawa Zachodnia. Kolega Bezimienny potrzebuje wsparcia.


 

Kawka na lotnisku Okęcie. Taka sobie.

 



No, to lecimy. Widoki obłędne!

 

Oto Porto. Na razie czekamy na bagaż.

 


Zwiedzamy. Nawet dobrze gada ten przewodnik.


Ale nie na taką pogodę się umawialiśmy!!

 


Chcą mnie udobruchać tym smakołykiem cejlońskim. Mmmm... w rzeczy samej, słodziutki.

 

Pozdrowienia dla pielgrzymujących do Santiago de Compostela.

 

To się nazywa partnerskie traktowanie Najmniejszych. 

Swoją drogą, jak im się ta kawa nie wylewa na takiej krzywej ulicy.

 

Wino w winiarni Burmester było trochę za mocne.
 
 
To nie tak, jak myślicie. To tylko pozowanie do zdjęcia z kukłą, a właściwie Kukłem w Muzeum Marionetek 


Jogurcik na kolację skutecznie leczy. 

 

 

Jedziemy bezpiecznie do Aveiro.

 


Wszyscy się cieszymy z oceanu.

 

Pożyczyłam Bezimiennemu sweter. W Aveiro czasem wiało.

 



To nie park linowy, tylko pociąg do Lizbony.

 

W menu prawie same dorsze.

 


Taki gościu mnie przywitał.



Za naszym oknem w oddali ruiny zamku Świętego Jerzego.

 

Nareszcie mnie poczęstowali tym Raivinhas. Skąpiradła.

 

 

Widok na Lizbonę piękny, owszem, ale pioruńsko wysoko. Dobrze, że mnie porządnie trzymali.

 

 

 
Jakiś pomnik za mną na placu Praca do Comercio.

A, nie jakiś, tylko króla Józefa I Reformatora. Podobno pierwszy pomnik konny w Portugalii.
 
 
 
Nareszcie super pyszności!! Pasteis de Belem!! Trudno się od nich oderwać!
 
 
Klasztor Hieronimitów jest okej. Ale trochę jednak przytłacza.
 
 
Na gapę w starym tramwaju lizbońskim.
 
 
Piwo na Largo do Carmo. 
Piwo było małe, jeżeli wygląda na duże, to kwestia proporcji ;) 
 
 
 
To się nazywa luksus!

 
Śniadanko na słodko. 
 
 
Taki folklor.
 
 
Wracamy. Szkoda. Fajnie było.
 

 
Spanko w samolocie. Ciemno już było.
 
 
Raneczek wtorkowy. Pociągiem do domu.
Adeus przygodo!!!
 

piątek, 19 kwietnia 2024

HF Tuela Porto - hotel lux

 


Na ostatnią w Portugalii noc wróciliśmy do Porto. Konkretnie do 3-gwiazdkowego hotelu Tuela Porto.

Fajnie było! Nawet byczo!

Dostałam pokój dwułóżkowy, z łazienką, kawą, herbatą, bielutkimi ręcznikami, gadżetami typu patyczki do uszu, waciki kosmetyczne, mleczko do ciała...

W łazience wanna z prysznicem, bidet, suszarka do włosów.

Wyspałam się.

Tuż obok hotelu znaleźliśmy świetne miejsce na zjedzenie kolacji i śniadania - Mercado Bom Sucesso - wielki obszar pod dachem, z mnóstwem stoisk z różnorodnym jedzeniem. Pychota!


I to już prawie koniec.

Przed udaniem się na dworzec kolejowy, zajrzeliśmy jeszcze na najdziwniejszy cmentarz, jaki kiedykolwiek widziałam. 

 Cemitério de Agramonte, czyli cmentarz Agramonte, założony w 1855 roku, uważany za jeden z najpiękniejszych cmentarzy Portugalii.

Cytat:

 "– Jak myślisz – pyta mnie przebiegle – dlaczego w każdym grobowcu są okienka i drzwi?

 – Żeby było ładnie?

– Turyści! – żachnął się. – Po pierwsze dlatego, żeby prościej było podawać zmarłym listy. Po drugie, by usłyszeli nasze szepty. A po trzecie i najważniejsze, żeby mogli w nocy wychodzić i się przewietrzyć, spotkać znajomych, pogadać.."

("Samotność Portugalczyka")


W każdym takim "domku" stoją trumny, często piętrowo. Pośrodku coś w rodzaju ołtarzyka. Zdjęcia zmarłych. Kwiaty. Czasem jakieś osobiste pamiątki. Laurki. Różańce.




Przy wyjściu z cmentarza stoi tabliczka informująca, że żyją tu koty! Są wykastrowane i można je poznać po tym, że mają przycięte ucho. Spotkaliśmy jednego. Ale na "kici, kici" nie reagował. Pewnie znał tylko portugalski.

Mercado Bom Sucesso,

Leia mais em: https://www.viajecomigo.com/2013/06/26/mercado-bo

Mercado Bom Sucesso

Leia mais em: https://www.viajecomigo.com/2013/06/26/mercado-bom-su